Tagi: odchudzanie motywacja brak motywacji alkohol jedzenie odżywianie ćwiczenia
25 kwietnia 2020, 19:50
Zaczęłam w sumie w niedzielę po południu. Kurde, no bo w sumie teraz jest ostatni, bardzo ostatni moment żeby zacząć. W końcu nie piwkuję sobie co wieczór, jak to miałam do teraz w zwyczaju. Nie żebym miała problem z alkoholem, po prostu jakoś tak jedno piwko wieczorową porą weszło mi w nawyk. Pierwsza kolacja od dawna nie zjedzona zaraz przed pójściem spać. Dramat. Mój żołądek wręcz błagał żebym go nakarmiła tak, jak zazwyczaj. Prawie z płaczem poszłam spać i modliłam się, żeby był już ranek i żebym mogła coś zjeść.
No ale przyszedł ranek. Śniadania to jest coś, czego po prostu nie umiem się nauczyć. Może dlatego, że jak byłam mała to musiałam je jeść, bo mi kazali. A mi zawsze po śniadaniu niedobrze było. I zostało mi tak do dzisiaj. Dobra, przyszła pora na obiad. Jest z niedzieli, a do południa w niedzielę przecież nie byłam jeszcze fit. No mniejsza o to. Kolejna kolacja. Trochę wcześnie. Znowu jest ciężko. Ten nawyk wyrobiłam sobie pracując przez dłuższy okres na popołudnie, gdy idąc do pracy na 15 nie miałam momentu żeby sobie zjesc, no to wracałam do domu, i jedyne o czym myślałam to wziąć prysznic, zjeść, umyć zęby i iść spać. No i najadałam się na zapas, bo w śniadania nie umiem.
Przez kolejne dni całkiem dobrze mi szło. Mam świadomość, że dużo z tego, co mam w swoim organizmie to woda, więc suplementuję się tabletkami, które mi w tym pomagają. Chyba coś dają, bo sikam jak opętana. Ale oczywiście pije bardzo dużo wody niegazowanej, soki poszły w odstawkę. Nigdy z wodą nie miałam większych problemów, a znam takich, co niegazowanej się nie tkną. Chociaż z tym mam spokój. Polubiłam się nawet z owocami. Ale tylko w postaci koktajli, bo inaczej nie umiem. Zawsze to coś. A! No i ćwiczyć zaczęłam! Bardzo to polubiłam. Lubię te zakwasy, które ujawniają się po wieloletnim zastoju. I 5 dni z rzędu ćwiczyłam! Łał.
Tym czasem piję sobie piąte piwko i mam w myślach "znowu w życiu mi nie wyszło...". Tymczasem pojawia się " jakoś tak wyszło, mój Bóg ma mi za złe to dziś. Ale od jutra stawia na mnie, ziomy!".